niedziela, 15 marca 2015

Ziro, zero, nic, puska inaczej: POCZĄTEK

*Przeczytaj do końca :)

Siedzieliśmy wszyscy przy ognisku. Każdy miał swoją drugą połówkę. Każdy oprócz nas. No i Anaski ale ona ciągle sms'owała ze swoim lubym, więc się nie liczy. Zauważyłem, jak drży z zimna. Wziąłem więc koc i dwa kubki z grzańcem i podszedłem do mniej.
-Masz, nie chcemy by nasza maskotka się przeziębiła. -Puściłem jej oczko podając kubek.- Znajdzie się miejsce dla mnie? -Zrobiłem minę zbitego psa. Uśmiechnęła się i posunęła. Otuliłem nas kocem, a ją dodatkowo przytuliłem, do mojego ciepłego torsu. Przymknąłem oczy. Idealnie.
-A pamiętasz, jak to się zaczęło? -Usłyszałem jej głos. Spojrzałem na nią. Wzrok miała wlepiony w ogień.
-Taaaak haha no na początku nie było ciekawie.
-No właśnie było haha -Szturchnęła mnie łokciem.
-To zdecydowanie był najlepszy październik w moim życiu. -Stwierdziłem uśmiechając się.
-Ja też nie zaliczam go do najgorszych. Trudno uwierzyć, że minęło już 1,5 roku. Pamiętam te urodziny małej jakby to było wczoraj. Te wariactwa itd. haha
-Dla ciebie to jest śmieszne -Oburzyłem się żartobliwie. -Ja wtedy musiałem biec siedem kilometrów do stacji! 
-No ale tylko w jedną stronę -Wystawiła mi język.
-Gdybym wiedział, że tak to się skończy, biegłbym szybciej. -Zaśmiałem się. 
-Nie dałbyś rady. Przyznaj to. -Poczułem jak się mocniej we mnie wtula i zauważyłem jak przymyka powieki. Uśmiechnąłem się ponownie wyciągając kubek z jej zimnych dłoni i otuliłem ją dokładniej kocem.
-Ty jeszcze o tym nie wiesz, ale ja już tak. Kocham Cię i tym razem to ja jestem pierwszy heh -Wyszeptałem w jej włosy. Zdecydowanie, październik 2012r. był najlepszym w moim życiu.
____________________________________________________________
*Tekst ten, jest fragmentem innego rozdziału, który (mam nadzieję) ukarze się w przyszłości :) *

Przyznaję, że to jest takie nijakie :/
Szczerze, to mi się pierwszy rozdział bardziej podoba, więc tym bardziej zapraszam! ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz