-No to tutaj są Wasze pokoje. Wiem, że jest Was trzy, no ale tylko dwa możecie użyć. -Recytowałem przygotowany sobie wcześniej tekst. Starałem nie zwracać na nie uwagi, bo jeszcze palnąłbym jakąś gafę.- Do jednego przenieśliśmy dwa łóżka, jeśli chcecie, wszystkie trzy możemy tu ustawić.
-Nie, dzięki, podzielimy się. -Odpowiedziała z fałszywym uśmiechem Brunetka. No co ja jej zrobiłem?
-Ja wolę być sama -Najniższa z nich, Niebieskooka Blondynka puściła mi oczko. Zaśmiałem się- no urocza jest!
-Jak panienka sobie życzy. -Ukłoniłem się jej i biorąc jej bagaż, ruszyłem do niebiesko-szarego pokoju. Jej koleżanka o ciemniejszych włosach, na ten widok prychnęła tylko ciągnąć swoją walizkę, do dwuosobowego pomieszczenia.
-Ładnie tu, tak swojsko i przytulnie -Wypiąłem pierś, dumny z pochwały.
-Sam urządzałem. A więc teraz zostawiam Cię samą i widzimy się zaaaa -spojrzałem na zegarek- 10 minut na dole. -Pokiwała głową, na co znowu się uśmiechnąłem i pożegnawszy się, udałem się do swojego pokoju.
-Kochanie, stało się coś? -Lou usiadła mi na kolanach. Popatrzyłem w jej śliczne oczy i westchnąłem. Będę musiał uważać co robię. Muszę ocalić honor, lecz nie mogę stracić jej.
-Nie. -Uśmiechnąłem się ciepło.- Tylko dzisiaj w nocy mamy naradę w domku, więc nie czekaj jakby co na mnie. -Dałem jej całusa w policzek.
-Znowu? -Popatrzyła na mnie spod przymrużonych powiek.- Co wy tam robicie?
-Naradzamy się -Zaśmiałem się, wtapiając głowę w jej miękkie włosy.
-No to miłego naradzania. -Wstała nagle i wyszła. No i zrozum tu kobiety. Położyłem się na łóżku i przymrużyłem oczy. Hmm może by tak pójść do fryzjera? Chociaż w sumie, nie wiem jakich chłopaków ona lubi. Nie wiem nawet która to będzie!
-ZBIÓRKA!! -Usłyszałem głos Fettnera i poszedłem na dół.
*Godzina 23*
-Myślicie, że jutro będą miały kaca? -Usłyszałem rechot Koflera.
-No zobaczy się jak tam ich "polska" wytrzymałość huehue -Dołączył do niego Fettner, a ja się załamałem. W sumie nawet nie wiemy ile mają lat. No ok, my też nie robimy wszystko z przepisami, ale za nas Odpowiada trener, a za nie- MY.
-Michi, nad czym tak dumasz? -Poczułem mocne klepnięcie w plecy. Podniosłem głowę i ujrzałem Krafta.
-Nad waszą głupotą! -Załamałem się.- A jeśli poskarżą się trenerom?
-Nie bój się, damy sobie radę. Widział ktoś Schlieriego? -Morgenstern zaczął się rozglądać. Jakby miał gdzie. Stara, drewniana klitka w dodatku na drzewie. Wtedy usłyszeliśmy pukanie w dolne drzwi, a po chwili przede mną stał Schlierenzauer.
-Dobra ludziska, streszczać się bo Lou coś nie w sosie dzisiaj. -Skrzywił się siadając koło Poppingera.
-Luzik, słuchamy propozycji. -Z dywanu, na środek pomieszczenia wstał Thomi.
-Może ta brunetka, co ma Cię tam, gdzie Matja Dietharda? -Zębaty popatrzył na niego załamanym wzrokiem, przepełnionym żalem, że mógł o tym wspomnieć.
-ha ha ha kurde aż płaczę -Skwitował blondyn.- A ma ktoś lepszy pomysł?
-Zostaje ta dziwna, ale ona odpada bo jest dziwna. -Karft próbował zabłysnąć geniuszem.
-Blondi. - Z swoją propozycją wyskoczył Kraft, a Poppinger aż opluł się RedBull'em.
W myślach przypominałem sobie jej wygląd. Niezbyt wysoka, co raczej nie jest zaletą ale w jej wypadku dodawało takiej słodkiej bezbronności. Szczere, niebieskie oczy i nieśmiały uśmiech. Nie wygląda, na jedną z tych "łatwych". Figura może nie modelki, ale mi tam odpowiada.
-Ta dziwna, nie jest taka zła. -Próbował wydukać Manuel, odkaszlując. Dobroduszny ja klepnąłem go w plecy, ratując z opresji.
-Nie! Blondynka. Postanowione! -Powiedział dumny Morgi.
-No to stary powodzenia -poczułem dłoń Wolfganga na swoim ramieniu. Oj przyda się..
*ranek*
-AGA OTWÓRZ TE DRZWI! -Obudziło mnie pukanie, a raczej walenie w drzwi mojej i Fettnera łazienki. W naszym domu, do każdych dwóch pokoi, przydzielone jest jedno takie pomieszczenie, które dodatkowo ma wyjście na korytarz. Nie wnikam w poziom IQ architekta. Zrezygnowany otworzyłem oczy i wstałem z łóżka.- AGNIESZKA! -Głos nie ustępował. Z westchnieniem otworzyłem drzwi i wtedy oberwałem z pięści po głowie.
-O boju! Przepraszam! To nie chcący! Nic Ci nie jest? Pokaż! O jeju, siniak będzie. Chodź znajdziemy maść. -Moja napastniczka wpadła w słowotok i pociągnęła mnie do środka, a ja wciąż nie wiedziałem która to jest. Z zamkniętymi oczami usiadłem na wannie.- Oj będzie siniak i to tuż nad okiem. Tak bardzo przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś akurat teraz otworzy, a tym bardziej Ty. -Słyszałem jak przeszukuje łazienkę.- Chwila, co Ty robiłeś w naszej łazience?- Chyba przerwała bo wszystko ucichło, a ja otworzyłem nieuszkodzone oko.
-To jest moja łazienka. Moja i Feciaka -Puściłem jej oczko i się zaśmiałem z pojawiającego się na jej policzkach rumieńca.
-Tym bardziej przepraszam, jeszcze Cię obudziłam. -Zmieszała się odkręcając tubkę z maścią.
-Nic nie szkodzi, być obudzonym przez Ciebie to zaszczyt. -Zaśmiałem się. Na co ona spuściła wzrok.- Patrycja, dobrze pamiętam?
-Tak. -Przytaknęła cicho i zaczęła rozsmarowywać maść w zaczerwienionym miejscu.Robiła to bardzo delikatnie, jakbym był ze szkła- No i gotowe, jeszcze raz przepraszam.
-Nie ma za co, zdarza się.-Wstałem i po raz kolejny dostrzegłem jej niski wzrost. To trochę urocze że sięga mi do szyi- Skoro już tu jesteś, to możesz skorzystać, już Ci się usuwam. -Puściłem jej po raz kolejny oczko i wróciłem do pokoju się ubrać. Spojrzałem na zegarek 6:30! Toż to noc jeszcze! Położyłem się na łóżku i zacząłem gapić się w sufit. To bez sensu i tak nie zasnę. Zszedłem do kuchni i zacząłem robić mi i jej śniadanie. Może Schlierenzauer ze mnie nie jest ale coś tam się umie. Starałem się śpieszyć, bo nie wiedziałem ile zajmą jej poranne czynności. Po 20 minutach gotowe tosty i naleśniki ułożyłem na tacce i wziąłem do swojego pokoju. Tam na łóżku siedziała Ona. Z mokrymi włosami i w mojej koszulce sięgającej jej do połowy uda.
-Przepraszam, ale z tego wszystkiego zapomniałam swoich ubrań. -Posłała mi niewinny uśmiech.
-Nic nie szkodzi. Pasuje Ci -Usiadłem niedaleko jej, a jedzenie położyłem między nas.
-Widział ktoś Poppingera? -Naszą poranną partyjkę Pokera przerwała wystająca zza drzwi łepetyna Fettnera.
-Nope -Pokiwałem głową skupiając się na rozdającym karty Krafcie.- A do czego ci on potrzebny?
-No pozamykał łazienkę, pokój i se zniknął!
-Nie mógł se zniknąć, bo w nocy była rewizja i Pointner by Obamę sprowadził gdyby któregoś brakowało. -Zauważył Schlieri oglądając swoje karty i popijając RedBull'a. Serce mu kiedyś siądzie.
-W sumie Gregorowaty ma rację. -Przytaknąłem.- A sprawdzałeś u dziewczyn?
-No te dwie co są razem w pokoju to kaca mają -Wszyscy na wraz się zaśmiali- a nasz Zakładzik ma zamknięte drzwi. -Zmieszany usiadł na moim łóżku. Schlierenzauer który do tej pory potakiwał głową, przyjmując informację nagle zaczął się dławić.
-MORGENSTERN ŚRUBOKRĘT, KOFLER ŁOM, MICHI I DIDL SPRZĄTACIE, RESZTA ZA MNĄ!
________________________________________________________________________________
Dzisiaj taki krótki i szczerze to niejaki ale nie miałam na niego pomysłu, a pasuje coś dodać... :/
Ale jeśli pojawią się komentarze to może jeszcze w tym tygodniu pojawi się next :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz